Nie każdy gość zostaje na dłużej.
Niektórzy tylko przechodzą przez podwórko, spojrzą spod jabłoni i znikają.
Inni przychodzą codziennie, ale nie wchodzą do środka.
Hektor to widzi.
***
Lilu była pierwsza. Trochę zadziorna, nieufna wobec ludzi. Kochała tylko nas.
Nie trzeba było mówić do niej dużo – wystarczyło być.
To ona pokazała, że w Rajskich jest miejsce dla kota. A może raczej – że Rajskie należą też do kota.
Kochaliśmy ją tak, że bardziej się nie dało.
Zmarła po cichutku, ale nie bez śladu. Wciąż czasem łapię się na tym, że szukam jej wzrokiem.
***
Potem była Szarytka. Zupełnie inna.
Delikatna, przytulaśna, kochająca wszystkich – ale najbardziej Hektora.
Chodziła za nim krok w krok. Czasem przynosiła mu mysz, a czasem tylko siedziała obok.
Kiedy odeszła, zrobiło się naprawdę cicho.
Nie mówię o tym często, bo wciąż boli.
***
Hektor został. Rudy, piękny i dumny.
Kot, który już nikogo nie potrzebuje, ale kogoś może przyjąć.
Codziennie robi obchód po gospodarstwie. Sprawdza taras, zagląda na piętro, leży tam, gdzie mu nikt nie przeszkadza.
Uwielbia, gdy się go głaszcze – czasem już przy pierwszym spotkaniu.
***
Czasem przychodzą koty z zewnątrz. Wędrowne, sąsiedzkie…
Jedne przelotem, inne próbują zostać.
Ale Hektor to widzi. I nie zawsze akceptuje.
Wie, kto tylko zajrzał, a kto próbuje wejść nie pytając.
Ale Hektor ich nie wpuszcza.
To nie jest hotel. To jego dom.
A domu pilnuje się trochę inaczej.
***
Nie przyjmujemy zwierząt w Rajskich.
Nie dlatego, że ich nie lubimy. Wręcz przeciwnie.
Ale Hektor ma swoje zasady. I swoje granice.
A my je szanujemy.
Rajskie Jabłka
Dom Gościnny
© Rajskie Jabłka – Dom Gościnny